Z zasady wybieramy działania, które kosztują nas mniej energii. Lenistwo, to naturalna cecha każdego z nas. Dlatego każdego nowe i ważne dla nas zachowanie musi być możliwie łatwe.
Netflix zrobił jedno z największych odkryć XXI wieku. Jeśli przesadzam, to tylko trochę.
Gigantyczna internetowa platforma słynie z tego, że od jej seriali nie można się oderwać. Dziesiątki tysięcy osób oglądają odcinek po odcinku – 2,3,4 pod rząd. Dlaczego te produkcje są tak wciągające?
Oczywiście wiele z nich jest po prostu świetnie zrobiona. To telewizyjna rozrywka najwyższej próby. Jednak Netflix wykorzystuje też sekret ludzkiej natury.
(Pod koniec wpisu dowiecie się, co zrobić, żeby nie dać się zassać serialom)
Z zasady wybieramy te działania, które kosztują nas najmniej wysiłku. Jesteśmy zaprogramowani na oszczędzanie życiowej energii. To nasza opcja domyślna.
Dlatego tak trudno zmobilizować się do regularnego ćwiczenia (na dworze mróz, a w domu ciepło i przytulnie), zdrowszego jedzenia (łatwiej ugotować parówki niż zrobić sałatkę) czy czytania (patrzenie w TV kosztuje mniej wysiłku).
Zmiana zachowania kosztuje po prostu zbyt dużo energii – zauważa neurolog Eric Haseltine.
Tak, to stare, dobre lenistwo, na które narzekamy i obwiniamy często o wiele osobistych niepowodzeń.
Co zrobił z tą wiedzą Netflix? Jak my możemy ją wykorzystać?
Kiedy oglądacie serial na Netflixie, to kolejny odcinek rozpocznie się automatycznie kilka sekund po zakończeniu poprzedniego. Nie musicie nic robić. Netflix zadbał, żeby to zakończenie oglądania było trudniejsze – trzeba zdobyć się na wysiłek i kliknąć “stop”.
To drobiazg, ale o kolosalnym znaczeniu.
Brak bariery między odcinkami w połączeniu z cliffhangerem
(zawieszeniem akcji) w ostatnich scenach odcinka przykuwa do ekranu ludzi na całym świecie. Ciekawi, co będzie dalej, pożerają odcinek po odcinku. Bez względu na czekające obowiązki czy porę dnia (a często nocy). Sam tak miałem. I z ręką na sercu czasem miewam nadal.
Według badań Netflixa sprzed sześciu lat, 61 proc. z 3 tys. osób, przyznało się do kompulsywnego oglądania seriali (“binge-watching”) – za jednym posiedzeniem pochłaniali 2-6 odcinków.
Niektórzy widzowie mówili, że “binge-watching” poprawia doznania płynące z oglądania, ale wielu innych wierzy, że Netflix – a szczególnie brak bariery między odcinkami – sprawia, że bardzo trudno poprzestać tylko na jednym odcinku serialu – pisze Adam Alter w “Irresistible”.
Na szczęście jest sposób, żeby nasze wrodzone “lenistwo” posłużyło i nam. Wykorzystują to np. mądre władze i zwiększają liczbę osób oddających organy do przeszczepu.
Nowe zachowanie – dobre, na którym nam zależy – stanie się nawykiem, wejdzie nam w krew, jeśli będzie możliwie łatwe. Każda usunięta przeszkoda, to krok do sukcesu.
Jak wykorzystać nasze wrodzone lenistwo
Niżej pokażę, jak ułatwiam sobie zachowania, które w dłuższej perspektywie przyniosą mi korzyści. Może te przykłady Was zainspirują. Część z tych działań praktykuję od dłuższego czasu, niektóre dopiero zaczynam, kilka zmieniło się w dobre nawyki.
- po wyłączeniu komputera, wieczorem, sprzątam biurko (zostawiam tylko długopis i kartkę), zmywam naczynia, chowam do szafy ubrania itd. – dzięki temu (pracuję w domu) kolejny dzień mogę rozpocząć skupiony, a nie poirytowany bałaganem
- w dniu w którym idę na siłownię, pakuję rano torbę na trening i stawiam przy drzwiach
- przed położeniem się do łóżka, wybieram ubranie na kolejny dzień
- zazwyczaj wyłączam dźwięk w telefonie i odkładam z dala od komputera – dzięki temu mogę pracować w skupieniu i zrobić więcej w krótszym czasie (w przerwach sprawdzam, czy mam nieodebrane połączenia)
- przed wyłączeniem komputera (wieczorem) zostawiam tylko trzy okna, które otworzą się następnego dnia pod włączeniu internetu: Asana (aplikację do planowania), platformę przez którą kontaktuję się z klientami oraz stronę z czytaniem Pisma Świętego i komentarzem (Teologia Polityczna) – po ich przeczytaniu/sprawdzeniu zamykam te okna i otwieram dopiero przed zakończeniem dnia
- kiedyś jeździłem do redakcji autobusem komunikacji miejskiej – sporo czytałem, bo wieczorem wkładałem książkę do torby i miałem ją przy sobie podczas podróży (są ludzie, którzy kładą książkę na poduszce, żeby na pewno poczytać przed zaśnięciem)
- po tym, jak wyjdę z treningu dzwonią do córki, mamy lub innych osób – wracam spacerkiem i nic mi nie przeszkadza w rozmowie
Dwie praktyczne uwagi:
- pamięć bywa zawodna, więc przygotujcie przypominajkę o zaplanowanym działaniu: na kartce przy komputerze, w planerze, na lodówce czy jako alarm ustawiony na telefonie
- warto zastosować metodę spustów zachowania: nowe działanie zaplanujcie po dobrze zakorzenionym nawyku, np. “po porannym umyciu zębów spakuję torbę na jogę” – to jeden z najlepszych i najprostszych sposobów na dobre nawyki
No dobrze, a jak poradzić sobie ze spryciarzami z Netflixa (i innymi twórcami diabelnie wciągających seriali)?
Wspomniany Adam Alter zauważa, że każdy odcinek serialu kończy się zawieszeniem akcji (cliffhanger, ktoś strzela, a my nie wiemy kto został trafiony), która jest kontynuowana na początku kolejnego odcinka (wyjaśnia się, kto dostał i czy żyje). Akcja się toczy, aż do kolejnego cliffhangera…
Uzbrojony w tą wiedzę możesz:
- przestać oglądać serial kilka minut przed zakończeniem odcinka czyli przed zawieszeniem akcji (trzeba trochę wprawy, żeby wyczuć, że zbliża się cliffhanger)
- przestać oglądać odcinek po jego rozpoczęciu czyli po kontynuacji zawieszonej akcji
To podejście nie zmniejsza przyjemności z oglądania – nadal masz frajdę z zawieszenia i kontynuacji akcji – a jednocześnie zmniejsza ryzyko kompulsywnego oglądania – tłumaczy Adam Alter.
Wypróbowałem drugie rozwiązanie – sprawdza się zdumiewająco często, polecam!