Jak dopiąć swego, osiągnąć cel, który wydaje się poza zasięgiem naszej ręki? Zapomnieć o nim i skupić się na tym, co zrobisz dziś, jutro, pojutrze.
Znacie Remigiusza Mroza?
Tak, to ten Mróz od kryminałów, człowiek z innej planety, któremu napisanie i wydanie 4 książek rocznie nie sprawia kłopotu. Złośliwi twierdzą, że szybciej pisze niż większość ludzi czyta. Niech o wartości jego książek dyskutują inni. Nas interesuje co innego.
Tym razem autor bestsellerów zdradzi nam nie kto zabił, tylko na czym polega sekret jego sukcesu. Sekret, który każdy z nas może wykorzystać w swoim życiu.
Jak dopiąć swego, osiągnąć cel choćby był równie szalony jak 34 książki wydane w 6 lat? Posłuchajmy Remigiusza Mroza.
(Moją słodko-gorzką historię przeczytacie na końcu – teraz jestem już mądrzejszy)
Zaczynam pisać ok. godz. 9-10, piszę do 13-14, potem mam przerywnik sportowy (bieganie), który pozwala dokonać resetu umysłu. Wtedy przestaję zastanawiać się nad tym nad czym teraz pracuję, powstaje tama w umyśle. Po 1-1,5 godziny wracam do domu, jem, oglądam dobry seriali i zaczynam drugi rzut pisarski. W praktyce pracuję do późnego wieczora, maksymalnie do 23.30 – zdradza Remigiusz Mróz (warto posłuchać całej rozmowy).
I teraz najważniejsze:
Pracuję codziennie od godziny do godziny, znajdując bufor żeby nie zwariować. Powtarzając proces przez 365 dni, to tych książek chcąc niechcąc musisz trochę zgromadzić – stwierdza Mróz.
Pisarz “zapomina” o celu – powieści – tylko skupia się na procesie nieuchronnie do niego prowadzącym: codziennym pisaniu. Opracował system, którego naturalnym efektem jest kolejna nowa książką.
Przepis Mroza można wykorzystać do realizacji niemal wszystkich (a może wszystkich?) celów. Oczywiście to tylko wyrazisty przykład. Recepta, którą trzeba dostosować do swoich planów, codziennych obowiązków, stylu życia itd.
Jak osiągnąć cel – krótki przewodnik po najlepszej strategii
Czego pragniesz, o czym marzysz?
Chcesz nauczyć się języka obcego/medytować/regularnie ćwiczyć na siłowni/uprawiać jogę/być lepszy ojcem/mężem czy żoną? Świetnie (jeśli nie, to rzuć okiem, jak dobrze wyznaczać cele)! Teraz “zapomnij” o swoim celu i skup się na systemie – tym co masz robić codziennie, krok po kroku. James Clear, specjalista w tej materii wskazuje:
- cel dotyczy tego, co chcesz osiągnąć
- system zapewnia proces, który prowadzi do celu
Cel jest dobry, żeby ustalić kierunek w którym podążasz, a system najlepszy, żebyś mógł zmierzyć swój postęp – zauważa James Clear w “Atomic Habits”.
Chcesz napisać książkę? Zapomnij o niej, pisz codziennie.
Chcesz spalić zbędnych 5 kilogramów? Zapomnij o kilogramach, zadbaj, żeby codziennie przyjmować nieco mniej kilokalorii niż ich spalasz.
Chcesz nauczyć się języka hiszpańskiego? Codziennie ucz się nowych słówek i zwrotów.
Dlaczego lepiej skupić się na procesie niż na celu? Clear daje kilka ciekawych powodów:
- zwycięzcy i przegrani mają ten sam cel
- osiągnięcie celu, to tylko chwilowa zmiana, proces przyniesie efekty w dłuższej perspektywie
- cele ograniczają nasze szczęście. Kiedy skupiasz się na celu, to mówisz sobie: “teraz nie jest dobrze, dobrze będzie w przyszłości”. Albo osiągniesz cel, albo przegrałeś. Jeśli jednak skupisz się na procesie, a nie produkcie, to będziesz czuł satysfakcję, za każdym razem, kiedy system zadziała.
- cele są w sprzeczności z długotrwałym postępem.
Jeśli całą ciężką pracę koncentrujesz na jednym celu, to co pozostanie po tym jak go osiągniesz? – pyta Clear.
Sam tak miałem: ciężko, długo i wytrwale trenowałem do przebiegnięcia maratonu. Zrobiłem to. A potem straciłem zainteresowanie bieganiem. Choć przecież wiedziałem, że warto nadal trenować choćby ze względu na kondycje i zdrowie.
Najlepszym sposobem na stworzenie procesu jest zbudowanie skutecznych nawyków – czynności, które regularnie wykonujemy aż wejdą nam w krew. To drobne działania, które kumulując się i po cichu zmieniają nasze życie na lepsze lub gorsze.
A teraz moja obiecana historia.
Kilka lat temu postanowiłem wystartować w konkursie Nowej Fantastyki. To pismo kultowe dla miłośników fantasy, horrorów i SF. Mam słabość do tych gatunków. Stawka zatem, rozumiecie, była wysoka.
Napisałem opowiadanie o przygodach Giacomo Casanovy (tak, tego samego). Dostałem wyróżnienie – powiedzieć, że się bardzo ucieszyłem, to zdecydowanie za mało. “Krew Casanovy” została wydrukowana, więc moja duma poszybowała do nieba.
I co dalej? I nic. Tak bardzo skupiłem się na celu – napisaniu opowiadania na konkurs – że po jego osiągnięciu straciłem chęć do pisania. Na szczęście później mi to minęło. Jednak tych kilka lat temu zrobiłem inaczej niż Remigiusz Mróz.
Zamiast skupić się na procesie, skupiłem się na celu. Zamiast pisać codziennie stronę, dwie lub 1000-2000 znaków, zafiksowałem się na dostarczeniu opowiadania na konkurs. I to był duży błąd.
Wystarczyło skupić się na regularnym pisaniu, a duży efekt pojawiłby się “przy okazji”. Miałbym na koncie już kilka powieści.
Teraz jestem już mądrzejszy.